Samochody zabytkowe i ich remontowanie to zajęcie dla niepoprawnych optymistów. A jednocześnie dla osób twardo stąpających po ziemi. A więc: trudne zajęcie dla rzadko spotykanej grupy pasjonatów oraz fachowców w jednym. Na szczęście twórcom programu „Gruchoty z kanadyjskiej głuszy” udało się odnaleźć takich specjalistów. Dla nich porzucone pojazdy to okazja na imponujący zarobek. Ale również mnóstwo stresu. Poznaj nowy, ekscytujący program na antenie Polsat Viasat Explore!
Podobnie jak w przypadku doskonale Wam znanego programu „Gruchoty za gotówkę”, tutaj również głównym tematem jest renowacja klasycznych samochodów. Zachodnia Kanada, dwie firmy – Wreckless Restorations prowadzona przez Glena Braida i Billa Desrosiersa oraz Midnight Oil należąca do Petera Nickersona. Mężczyźni objeżdżają okoliczne gruzowiska, porzucone pola, pastwiska i lasy lub dostają bezpośrednie telefony od właścicieli. Na tych posesjach znajdują porzucone pojazdy. Niektóre motoryzacyjne skarby pochodzą nawet z lat 30. XX wieku. Są pokryte grubą warstwą kurzu, rdzy lub błota. Jednak te pojazdy specjalne w odpowiednich rękach mają szanse odzyskać dawny blask. Wymaga to wiele umiejętności, cierpliwości, nakładów finansowych oraz po prostu szczęścia.
Renowacja klasycznych samochodów to wiele problemów
Kamery programu „Gruchoty z kanadyjskiej głuszy” śledzą losy ekip Wreckless Restorations oraz Midnight Oil. Dokumentują ich zmagania i pokazują, jak pod ich wodzą samochody zabytkowe zyskują drugie życie. Najciekawszą częścią serialu dokumentalnego są oczywiście problemy. A tych renowacja klasycznych samochodów przynosi bez liku. Zacznijmy od samego dostania się do upatrzonego wraku. Ekipy nierzadko muszą przedzierać się przez warstwy krzaków lub mułu, by odnaleźć wymarzone porzucone pojazdy. Ważne są także koszty zakupu oraz oszacowanie, jakich nakładów przy remoncie będą wymagać zabytkowe ciężarówki czy samochody osobowe. Czasami dopiero po zakupie specjaliści z programu „Gruchoty z kanadyjskiej głuszy” odkrywają kolejne wady techniczne.
Olbrzymim problemem są także klienci. Gdy zamawiają pojazdy specjalne, nierzadko do realizacji zamówienia potrzebne są trudno dostępne materiały. Wyobraźcie sobie frustrację głównych bohaterów serialu, gdy zleceniodawca w ostatniej chwili zmienia zdanie. Materiały, zdobyte z trudem, są już w drodze. Każda zmiana decyzji to duże obciążenie czasowe i finansowe dla firmy, której specjalizacją są samochody zabytkowe. Problemy bywają też jak z memów o grafikach komputerowych – klient chce większe logo swojej firmy na masce zamówionego auta. Nasi eksperci muszą przekonać zleceniodawcę, że mniej znaczy więcej. Pojazdy specjalne czy samochody zabytkowe mogą mieć zaburzony design, gdy przedobrzy się z modyfikacjami.
Pojazdy specjalne i prawdziwe inspiracje
W premierowym odcinku programu „Gruchoty z kanadyjskiej głuszy” jeden z bohaterów mówi rzecz, która szczególnie zapadła mi w pamięć. To Jason współpracujący z Midnight Oil, który stwierdza, że dla jednych szklanka jest w połowie pusta lub pełna. A on się po prostu cieszy, że jest w niej woda, bo zawsze jest nad czymś popracować. To właśnie pasja i zapał są najbardziej fascynującym elementem serialu dokumentalnego „Gruchoty z kanadyjskiej głuszy”. Dlatego oglądajcie, podziwiajcie samochody zabytkowe przerobione na prawdziwe perełki i inspirujcie się!
Autorka tekstu: Odeta Moro