„Demolka: Nowa Zelandia” – czy jakiś hobbit stracił dom?

br-lazy"

Mózg człowieka działa czasem jak młot wyburzeniowy i lubi obrócić w pył wyuczone formułki, definicje czy całe strony książek. W związku z tym ja i zapewne wielu z Was, swoją wiedzę o świecie, wydarzeniach czy najbliższym otoczeniu często buduję na zasadzie prostych skojarzeń. Kilka słów-kluczy pozwala mi łatwiej zapamiętać niektóre szczegóły, czy szybciej wrócić myślami do określonej informacji. I tak, kiedy myślę „Australia”, to poza kangurami i dingo, w głowie pojawiają mi się od razu obrazek, że zsyłano tam niegdyś drobnych przestępców. Meksyk to dla mnie, poza sombrero, także kolorowe maski luchadorów. Nowa Zelandia? Oczywiście plan zdjęciowy „Władcy Pierścieni” i spektakularne krajobrazy. Od niedawna jednak Nowa Zelandia przywodzi mi na myśl coś zupełnie innego. Ze względu na to, że zaczęłam oglądać serial dokumentalny „Demolka: Nowa Zelandia”, ten kraj zaczął mi się dość szybko kojarzyć z takimi słowami-kluczami jak rozbiórka domu, worki na gruz czy też np. kula do wyburzeń.

Program, do którego oglądania chciałabym Was zachęcić z pewnością sprawi, że i Wam młot wyburzeniowy, tym razem jako prawdziwa maszyna, zacznie przywodzić skojarzenia z Nową Zelandią. Poznajemy w nim bowiem kulisy pracy ekip rozbiórkowych działających na terenie tego kraju. Śledząc ich losy dowiecie się nie tylko, jak przebiega zazwyczaj rozbiórka budynku, ale też, co dzieje się z częściami rozebranego stadionu i czy do budowy drogi konieczne są kontrolowane eksplozje.

W przeciwieństwie do bohaterów serialu, rozbiórka domu to nie jest dla mnie chleb powszedni. Z pewnością jednak umiem wyobrazić sobie poziom ich satysfakcji, kiedy przytłoczeni codziennością, czy zwyczajnie zmęczeni życiem, obserwują, jak majestatyczna kula do wyburzeń rozwala gigantyczną ścianę. Ciekawe, z czym pracownikom firm rozbiórkowych kojarzy się rozwalanie gigantycznych ścian… Oglądajcie program „Demolka: Nowa Zelandia” od piątku 4 grudnia o 22:00 tylko na kanale Polsat Viasat Explore, a jest szansa, że się tego dowiecie.

 

Autorka tekstu: Odeta Moro